Prąd

Czy może kopnąć? Nie ma jak gdyż nie posiada nogi.

Wyjątkowo niekostnienie warunki pogodowe nad całą Polsko, zginęło trochę osób.
Wam urwało trakcję, dzieci które były na biwaku w lesie zostały przygniecione przez drzewa. U nas teraz piorunami miota, sądzę że ostatnio chyba dostałam jednym i to 2 razy.
No nic elektryk wyjaśni bo mam 2 opcje co się mogło stać w niby bezpiecznej łazience.
Ps Co robiłeś 5 h na przedłużonym postoju do Pragi? Ja bym pierdolca dostała , dlatego wolę własne wyrko niż sensacje które sam przeżyłeś. Na podróże mnie jakoś nie kręci ale będziesz chciał to się zobaczymy.

Tak ostrzegawczo Cię chyba koło.

Ja się zastanawiam czy mnie piorun nie trzepnął wtedy. Cała podłoga pływała w farbie i wilgoci. A jest kawałek przy rurach że jest dostęp do gleby. Jak ta mokra od deszczu to też prąd przewodzi.

Woda nie przewodzi prądu.

Co Ty piszesz, wrzuć sobie radio do wanny to się przekonasz.

Z tym prądem to była wtedy dziwna sprawa. W łazience przy kontakcie nie ma uziemienia i wujek zrobił domowym sposobem bo nieraz pralka nabierała ładunku i tak mrowiła.
Z kontaktu przeprowadził drut który wbił do prętu który umieszczony był w ziemi w łazience. Wszędzie jest wylewka ale przy kawałkach rur nie, na wypadek awarii.

Ten drut nieraz zbierał ładunek i tak leciutko raził, mrowił tylko. Jak zalałam podłogę farbą z wodą że pływało i stanęłam w pobliżu druta, to tak mną zatelepało jak na krześle elektrycznym ale udało mi się odepchnąć nogami. Dalej już nie raziło.
Pomyślała że ten drut po prostu wyładował już jakiś wyjątkowo mocny ładunek i już jest ok.
I dalej zaczęłam tam malować, za drugim razem to mnie złapało 2 razy mocniej , nie mogłam się odkleić zawołałam mama, ona mnie złapała i ją pokopało, ale odkleiła mnie.
I teraz są 2 możliwości co się mogło stać. Albo uszkodziło się to uziemienie i drucik dawał pełne napięcie z kontaktu( bo przy robocie trochę mi się nim pociągnęło) albo naprawdę jakieś olbrzymie wyładowania z ziemi. Wtedy nad polską nawałnice, pioruny biły, przecież ten ładunek mógł się po mokrej glebie przemieszczać. I wtedy z tego druta wbitego w glebę na całą mokrą podłogę poszło.

Jeszcze napiszę że dziś to mi się z tego strasznie śmiać chce ale wtedy nie bardzo było do śmiechu. Dlatego nie rób kontaktów pod napięciem lepiej.
Wiesz to nawet nie bolało tylko było tak dziwnym uczuciem którego pewnie ludzie po maryśce nie doświadczają. Najgorsze to ze tracisz kontrolę nad mięśniami które latają bez woli i nie możesz np się cofnąc choć chcesz. W dodatku to tak przykleja jak magnez, taka siła dziwna. Ale świadomości na szczęścicie nie straciłam i gdy minoł pierwszy szok to się nawet uspokoiłam pod tym prądem, czułam tylko że z wielką siłą przepływa przeze mnie. Panika minęła to nawet chwilę z mamą porozmawiałam będąc pod tym napięciem. Ją kopło to mnie puściła i pyta Asia co Ci się dzieje, kopałaś mnie. A ja do niej kuplo Cię tak? Jak Cię kopło to możesz mnie od tego odłączyć?
To nie bolało prawie, ale było tak nieprzyjemnym uczuciem którego nie chciałabym w życiu już przeżyć. Najgorsza świadomość że może być zaraz po mnie.

Ostatnio z gniazdkami ok aż mnie świerzbi by któreś z nich otworzyć...

Po co?